Pierwsze dno pojawiło się w polskim judo po tragedii na IGRZYSKACH OLMPIJSKICH w SYDNEY w 2000roku. Mimo udziału trójki mistrzów Świata/ NASTULA, KUBACKI,MAKSYMOW/ nasza reprezentacja mogła się wykazać 1 wygraną walką przez J.LEWAKA w ostatniej chwili ściągniętego do Sydney.
Na kongresie w 2000 r, twórcy tego sukcesu jako argument kandydowania na nową kadencję podali „tu oddający sens cytat”: zgoda osiągnęliśmy dno, ale gorzej być nie może, a my bazując na popełnionych błędach wiemy jak się odbić od osiągniętego dna.

OBAWIAJĄC się że obecna ekipa może próbować pod tym hasłem iść do zbliżających się wyborów, pozwalam sobie przypomnieć środowisku, że jeśli dno osiągnęliśmy w 2000 roku to obecnie znowu jesteśmy w tym niespecjalnie satysfakcjonującym środowisko miejscu a nawet poniżej.

Trzeba tu wspomnieć że po Igrzyskach w Sydney, Pzjudo dysponował wszelkimi argumentami pozwalającymi na warunkowe zaufanie i nadzieję, że może być już tylko lepiej.
Obecnie PZJUDO zarówno pod względem szkoleniowym jak organizacyjnym osiągnęło poziom wymagający głębokiej naprawy przez uczciwych i zaangażowanych ludzi, bo inaczej dalej przekształcimy się w towarzyskie turystyczne biuro kolesi. Żeby nie być gołosłownym myślę że warto wspomnieć o silnej grupie 7 osób towarzyszących ekipie na Igrzyska w RIO. Co w ekipie miał do roboty pan Lisicki nie mówiąc o „curiozum” jakim była Ozdoba jako sparing partnerka ale do czego i kogo? – bo UCHI KOMI zawodniczki mogły robić w tym zestawie jak pojechały.
A skoro tak to dlaczego taka dyskryminacja w ekipie, przecie zabrakło sparing partnera dla Sarnackiego?

Ten zestaw 7 osób towarzyszących skrzętnie ukrytych przez PZJUDO ,TO niewątpliwy „sukces”na drodze do utworzenia TURYSTYCZNEGO PZJUDO. W przeliczeniu ilości startujących zawodników(4) do osób towarzyszących (7) trzeba to uczciwie podkreślić ekipa judo uplasowała się na miejscu medalowym całej ekipy Polski na Igrzyska Olimpijskie w RIO.
OCENA szkoleniowa niestety zamyka się w fakcie niezaprzeczalnym, a mianowicie zerowym dorobkiem na koncie punktowym i kolejnej walce przegranej przez sankaku gatame (chyba można było opanować obrony na zgrupowaniach?).

NIE oszukujmy się jeśli nie nastąpi generalna zmiana, to indywidualne próby łatania tego tonącego okrętu (jakim była na przykład moja próba na ostatnim kongresie) są skazane na porażkę, a zorganizowana połączona wspólnymi zainteresowaniami turystycznymi hydra podniesie nadwyrężoną olimpijską klęską głowę i zdeklaruje „my wiemy jak naprawić popełnione błędy” a gwarantem jest nasz prezes o mało co sędzia olimpijski (nawet tu porażka)

Janiszewski Ryszard