Przyjazd o godz 18, zostaliśmy serdecznie przyjęci ! Do dyspozycji wszystkich reprezentacji byli wyznaczeni tłumacze (angielski i rosyjski), szybko i sprawnie otrzymaliśmy akredytacje. Pierwszy spacer wokół ośrodka i stadionu. Pierwsze rozmowy z trenerami z Ukrainy i Rosji. Z Ukrainy przyjechały 6 klubów (Kijów,Odessa)

Rano dojazd ok 40 minut na halę na zawody. W dużej nowoczesnej hali dużo ludzi wspierających węgierskich judoków. Spoglądamy na dresy narodowe obok nas siedzą Mołdawianie, Szwajcarzy, Włosi w oddali Węgrzy, Ukraincy, Rosjanie jeszcze dalej Czesi, Słowacy, Słoweńcy, Polacy z innych klubów(Ryś, Wolbrom). Rozpoczęcie trochę się przeciąga, po chwili na matę wchodzą kadra juniorów Japonii i kadra Węgier kobiet i mężczyzn rozpoczyna się mecz ! Przy przerażliwym dopingu, węgierskich kibiców Japonia uległa 5:0 dla Węgierek i 3:2 dla Węgrów !! Coraz większe ciśnienie, losowanie i już wiemy kto z kim i na jakiej macie (było 6). Rozpoczęcie walk – my schodzimy o 20:45(byliśmy od 8) zmęczeni, zadowoleni trochę wkurzeni. Sędziowie bardzo faworyzowali swoich. Pierwsza noc na macie sami, druga z Czechami i Słowakami. Niedziela powtórka z soboty, ale mieliśmy czas na zwiedzanie i wypad na aquaworld zrobiony na styl Majów tam było warto pojechać. Co mnie zdziwiło to to że w U13 był tylko jeden sędzia w innych kategoriach wiekowych trzech. W U13 w sobotę było ponad 400 zawodników !

Pierwszy dzień Campu. O godz 10 rozpoczęcie z Japończykami dla wszystkich grup wiekowych rozgrzewka prowadzona przez trenera węgierskiego robimy dużo padów, wejścia i randori dwie godziny. Od 16 godz. powtórka pady, wejścia i randori.

Drugi dzień Campu. Rozgrzewkę prowadzą Japończycy, odmienna nie jak u Węgra. Duży nacisk kładą na stawy kolanowe, stopy, barki, łokcie. Randori dwie i pół godziny, padamy ze zmęczenia. Szymon dla zabawy rzuca japończyka(waga 60kg) na haraj dużo śmiechu na sali. Było fajnie przyjechać i powalczyć oraz popatrzyć na Japońców. Ciekawostka – gdy był mecz Węgry-Japonia obojętnie czy Japończyk wygrał czy przegrał podchodził do trenera ( a było ich 3) który siedział w sejza na przeciwko jego i rozmawiali. Po krótkiej rozmowie zawodnik siadał i czekał na swoich kolegów. Trener był w kimonie. Powrót do domu 13 godzin, ale było warto.