Nikt z polskich judoków nie stanął na podium mistrzostw świata w Paryżu, ale prezes związku Wiesław Błach twierdzi, że widzi światełko w tunelu i jest optymistą przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie.

„W rankingu światowym Polacy zajmują co najwyżej miejsca w drugiej dziesiątce, dlatego trudno było się spodziewać medali. Mimo braku awansu na punktowane pozycje (1-7), z niezłej strony zaprezentowali się Tomasz Kowalski (66 kg), Tomasz Adamiec (73 kg), Grzegorz Eitel (+100 kg), a także Marta Kubań (52 kg), która nie jechała w roli faworytki, a po dwóch wygranych, w tym z brązową medalistką mistrzostw Europy Brytyjką Sophie Cox, była blisko pokonania też Hiszpanki Laury Gomez i awansu do ćwierćfinału. W tym pojedynku została skrzywdzona przez sędziów – powiedział PAP Błach, który w 1985 roku w Seulu wywalczył brąz MŚ.
– Sporo porażek było naprawdę minimalnych, przez kary lub yuko, np. Robertowi Krawczykowi (90 kg) niewiele zabrakło do zwyciężenia późniejszego mistrza świata Greka Iliasa Iliadisa. Urszula Sadkowska (+78 kg) lepiej biła się niż w ME 2011, w których uplasowała się na piątej pozycji. Z pewnością nie jest beznadziejnie w polskim judo, brakuje łutu szczęścia, wykończenia akcji. Widzę światełko w tunelu w perspektywie igrzysk. Chociaż nie ukrywam też, że zawiedli tacy zawodnicy, jak Paweł Zagrodnik (66 kg), Krzysztof Wiłkomirski (73 kg) i Krzysztof Węglarz (90 kg)” – dodał.

Prezes Polskiego Związku Judo zwrócił uwagę na rekordową frekwencję sierpniowych MŚ w Paryżu. „Startowało 880 zawodniczek i zawodników z 138 krajów. Takiej konkurencji nie ma nigdzie, chyba tylko w lekkiej atletyce. System turnieju też nam nie sprzyja, bowiem nie ma repesaży, które w przeszłości torowały drogę do medali. Kolejne MŚ rozegrane zostaną w 2013 roku w Rio de Janeiro, a w kolejnym roku w Moskwie. W obydwu zawodach ograniczona będzie liczba uczestników, to znaczy, że jeden kraj nie będzie mógł już wystawić po dwoje judoków w jednej wadze. Teraz będzie mógł w sumie wysłać 9-10 w siedmiu kategoriach.

– My będziemy od teraz stawiali w przygotowaniach na jedną osobę w danej wadze, a nie po dwie, jak dotychczas było w niektórych kategoriach. Od kilku lat budżet związku jest coraz mocniej obcinany, dlatego z finansami jest ciężko. Oczywiście, nie zamykamy furtki pozostałym, ale musimy na kogoś się zdecydować. Niebawem ogłosimy nazwiska liderów” – przyznał były trener reprezentacji.

Do tej pory najciekawsza walka o miejsce w rankingu olimpijskim (z jednego kraju awans na igrzyska wywalczy jeden judoka) toczyła się w 66 kg (Kowalski z Zagrodnikiem) i 73 kg (Adamiec z Wiłkomirskim). W ogóle biało-czerwonych nie było natomiast w 60 kg. Teraz podobna sytuacja może być w 100 kg.

„Przemysław Matyjaszek ogłosił, że MŚ we Francji były jego ostatnimi międzynarodowymi zawodami. To bardzo zasłużony sportowiec, którego wiedzę i doświadczenie moglibyśmy wykorzystać nawet przy kadrze” – ocenił Błach, mistrz kontynentu z 1987 roku.

źródło PAP