źródło: fight-clubs.pl

Tomasz Kowalski to jeden z najlepszych polskich judoków ostatnich lat, największy talent młodego pokolenia i największa nadzieja polskiego judo na medal Igrzysk Olimpijskich w Londynie.

Już od juniora młodszego zdobywał medale Mistrzostw Europy, był mistrzem Europy juniorów i młodzieżowców, medalistą Mistrzostw Świata juniorów, v-ce Mistrzem Europy seniorów. Jego kariera to także, oprócz pasma sukcesów, wiele ciężkich kontuzji. Tomek aktualnie przebywa na zgrupowaniu w Zakopanem, ale znalazł chwilę czasu, żeby opowiedzieć jak jest obecnie ze zdrowiem, jak idą przygotowania do Mistrzostw Europy, które rozpoczną się już za tydzień w Czelbińsku, a także o planach treningowych przed zbliżającymi się Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie.

Bartek Garsztecki: Cześć Tomek, na wstępie chciałbym zapytać jak zdrowie?

Tomek Kowalski: Cześć. Ze zdrowiem, jak to niestety zwykle u mnie, tak sobie. Trochę uszkodziłem bark, jeszcze w czasie międzynarodowego zgrupowania w czeskim Nymburku. Nie jest to jednak na tyle poważny uraz, by uniemożliwić mi treningi. Na ten moment robimy wszystko co możliwe, by złagodzić dolegliwości bólowe i wpłynąć na poprawę jego stanu, a jeśli to nie pomoże to po ME skonsultujemy się z odpowiednim specjalistą i wykonamy dodatkowe badania diagnostyczne

B.G.: Jesteś teraz na zgrupowaniu Kadry narodowej w Zakopanem, gdzie szlifujesz formę przed zbliżającymi się dużymi krokami Mistrzostwami Europy. Wcześniej trenowałeś w japońskiej Tsukubie, gdzie przebywała cała czołówka japońskich judoków, m.in mistrzowie świata – Junpei Morishita i z wagi 73 kg Hiroyuki Akimoto, wicemistrzowie Hiroaki Hiraoka (60 kg), Yasuhiro Awano (73 kg) i wielu innych. Jak Ci się z nimi walczyło?

T.K.: Walki treningowe w Japonii, a zwłaszcza w Tsukubie, wyglądają nieco inaczej, niż na zgrupowaniach w Europie. Walka jest bardziej nastawiona na aspekty techniczne, wykonywanie technik. U nas, zwłaszcza na obozach międzynarodowych, częściej góruje taktyka, rozpoznanie przeciwnika, a zatem nieco większa wstrzemięźliwość z odkrywaniem się i próbowaniem swoich własnych atutowych zagrań. Dlatego na treningach w Tsukubie zdarzało mi się zarówno rzucać, jak i też padać. Jestem jednak zadowolony ze sposobu, w jaki zaadaptowałem się do wschodniego stylu walki. Największe problemy miałem w walce o uchwyt, jest to niestety chyba najbardziej zaniedbywany element treningu w Polsce. Jednak z każdym kolejnym treningiem zbierałem doświadczenie, starając się również podpatrzeć jak to robią zawodnicy z najwyższej półki. Do tego w miarę dobrze wychodziły mi moje techniki, więc myślę, że czas spędzony tam to czas rozwoju i szlifowania swojego stylu walki.

B.G.: Już za tydzień Mistrzostwa Europy, które są jednocześnie ostatnim turniejem kwalifikacyjnym do Igrzysk w Londynie. Ty kwalifikację już masz. Czy przygotowywałeś się specjalnie do ME, czy wyjazd do Japonii i zgrupowanie w Zakopanem traktujesz raczej jak przygotowanie do Igrzysk?

T.K.: Wyjazd do Japonii był jednocześnie przygotowaniem do ME i Igrzysk. Jeżeli to zgrupowanie, na którym ciężko pracowaliśmy, dobrze wpłynie na moją dyspozycję na Mistrzostwach Europy, powtórzymy wypad do Japonii w analogicznym okresie przed Igrzyskami. Jeśli to rozwiązanie się nie spisze, wtedy myślę, że ten wyjazd zaprocentuje na zawodach w lipcu, a będziemy zastanawiać się nad innymi opcjami przygotowań przed samymi Igrzyskami. Na pewno po zawodach w Czelabińsku będzie około tygodnia na wypoczynek, a potem trzytygodniowy obóz przygotowania fizycznego. Plany na czerwiec, jak już mówiłem, skrystalizują się dopiero po mistrzostwach.

B.G.: No wałaśnie, Igrzyska zaczynają się już za nieco ponad 3 miesiące. Masz jakiś specjalny plan jeżeli chodzi o przygotowania?

T.K.: Jak już mówiłem, po ME chwila wypoczynku, potem kilka tygodni przygotowania fizycznego, a w czerwcu już skoncentrujemy się na walkach sparingowych, albo na zgrupowaniach w Europie, albo na obozie w Japonii. Do tego będę starał się nieco zredukować swoją wagę, żeby nie męczyć się tak bardzo ze „zbijaniem” przed samymi zawodami.

B.G.: Bardzo wiele osób uważa Cię za największy talent polskiego judo ostatnich lat i największą nadzieję na medal w Londynie. Czy czujesz presję z tym związaną, a jeżeli tak, to czy ona pomaga czy raczej przeszkadza?

T.K.: Zdarzało mi się czasem odczuwać pewną presję związaną z zawodami, np. kiedy jechałem na zawody jako medalista podobnej imprezy, ale w tym wypadku jeszcze tak bardzo tego nie czuję. Na Igrzyskach będę debiutantem, i chociaż będzie to najprawdopodobniej łatwiejszy turniej, niż np. mistrzostwa świata, to jednak Igrzyska podobno rządzą się swoimi własnymi prawami. W dodatku jeszcze rok temu nie było do końca wiadomo czy w ogóle się zakwalifikuję. Wierzę jednak w swoje możliwości, a to że inni również we mnie wierzą i czegoś oczekują raczej dodaje mi skrzydeł.

B.G.: W swojej karierze wygrywałeś z zawodnikami ze ścisłej światowej czołówki, m.in z mistrzem świata – Tsagaanbaatarem czy 3-krotnym medalistą MŚ i 3-krotnym złotym i srebrnym medalistą ME – Miklosem Ungvarim. Z jakim zawodnikiem nie chciałbyś się spotkać na ME czy IO?

T.K.: Faktycznie udało mi się wygrać walki z najlepszymi zawodnikami w swojej kategorii wagowej. Mam jednak kilku przeciwników, z którymi zwykle przegrywam, chociażby Ukrainiec Sergiej Drebot czy Rosjanin Alim Gadanov. Chociaż z drugiej strony nie wiem czy nie chciałbym spróbować im się zrewanżować. Dlatego raczej nie będę jakoś przesadnie trzymać kciuków przed losowaniami, chociaż wiadomo – niekoniecznie chciałbym trafić najmocniejszych zawodników już w pierwszych walkach.

B.G.: Bardzo dziękuję Tomek, że znalazłeś chwilę czasu. Życzę dużo zdrowia i oczywiście dwóch medali!

T.K.: Dziękuję bardzo