W pierwszym dniu rywalizacji na Letniej Uniwersjadzie w chińskim Shenzhen Maciej Sarnacki z Gwardii Olsztyn zdobył srebrny medal w turnieju judo w kategorii +100 kg. To z pewnością duża i jakże miła niespodzianka, ale olsztynianin nie przestraszył się bardzo trudnego losowania i walczył wspaniale. Już w pierwszej potyczce wygrał przed czasem z Japończykiem, potem z Uzbekiem i Francuzem. W finale zaryzykował, nadział się jednak na kontrę Koreańczyka i uległ mu w 4 minucie walki. Ale przecież srebro to i tak znakomity wynik.

Droga do srebra Macieja Sarnackiego

– Takeshi Ojitani (Japonia) 10:0

– Boltoboy Baltaev (Uzbekistan) 10:0

– Mathie Thorel (Francja) 7:0

– Soo Whan Kim (Korea Płd) 0:10

Udało nam się porozmawiać z Panem Wojciechem Sarnackim – ojcem Maćka, w przeszłości również znakomitym zawodnikiem olsztyńskiej Gwardii.

Dla mnie srebrny medal syna nie jest niespodzianką, bowiem od pewnego czasu prezentuje wysoką klasę i udowodnił to podczas Mistrzostw Polski. Awansował do reprezentacji, ale przyplątały się kontuzje, które w pewnym sensie zahamowały jego dalszy rozwój. Doszedł do tego konflikt z trenerem, który chciał za wszelka cenę by wystartował w Superpucharze, tymczasem Maciej miał poważny uraz i w imprezie nie wystąpił. Na wniosek trenera zablokowano mu dopłatę do akademika, co już zupełnie poróżniło obie strony. Tak na dobrą sprawę Maciek od roku trenował w Olsztynie, mimo, że formalnie był zawodnikiem AZS AWF Warszawa. Wystąpiliśmy do stołecznego klubu o odcinek zwolnienia, ale warszawiacy nie chcieli ustąpić. Sprawa ciągnęła się wiele miesięcy, oparła się o Polski Związek Judo, który postanowił, że Maciej może wrócić do macierzystego klubu i jest już od kilku miesięcy zawodnikiem Gwardii Olsztyn.

W tym roku był w wysokiej formie. W Turnieju Warszawskim przegrał wprawdzie z Brazylijczykiem, ale po znakomitej walce. Miał pojechać na Puchar Świata do Tallina, jednak przyplątała się kolejna kontuzja. Lipiec spędził na zgrupowaniu kadry. Selekcjoner reprezentacji Adam Maj zaprosił na obóz Pana Ryszarda Zieniawę, który sprawował bezpośrednią piecze nad Maćkiem. Bardzo mu pomógł, podbudował psychicznie i efekty są znakomite.

Turniej uniwersjadowy potwierdził umiejętności Maćka, ale jednocześnie ujawnił pewne niedostatki. Zbyt łatwo wygrał pierwsze pojedynki i w finale nie wykazał należytej koncentracji. Dał się zaskoczyć. Potem nie było czasu i zaryzykował akcję, która miała odwrócić losy pojedynku. Rywal to wykorzystał i skutecznie skontrował.

Warto jednak docenić poprzednie zwycięstwa, bowiem Japończyk i Francuz zdobyli brązowe krążki.

Przed Maćkiem kolejne szanse. Wystąpi jeszcze w kategorii open i rywalizacji drużynowej
źródło : wama-sport.pl