Poniżej druga część wywiadu, którego udzielił dla portalu grapplerinfo.pl Krzysztof Wiłkomirski. Wywiad opublikowany za zgodą portalu.
Zdjęcie: Michał Firszt Fotografia

Wiłkomirski: Jestem w stanie stanąć i obronić każde słowo z tego wywiadu. (cz. 2 wywiadu)

Co nie zadziałało podczas wyborów, skoro miałeś program burzący dotychczasowe układy?

Ciężko było rywalizować z koalicją wszystkich pozostałych kandydatów, choć ostatecznie wcale nie aż tak wiele zabrakło do zwycięstwa. Wystarczyłoby nawet gdyby, tak jak prosiłem podczas kongresu, kandydaci uczciwie podali swoje zarządy i jestem pewien, że ostateczny wynik byłby inny. I twierdzenie, że taka jest polityka, że ja też nie powinienem się otwierać, do mnie nie przemawia. Bo uważam, że do momentu, kiedy robienie polityki będzie istotniejsze od judo, nie pójdziemy do przodu. Niesamowity jest też dla mnie fakt, jak w walce o władze ludzie potrafią tak szybko „wymazywać” pewne fakty z głowy i się jednoczyć. Jak to jest, że pewne osoby przez kilka, a czasem nawet kilkanaście lat, publicznie się opluwają, ośmieszają, oskarżają, a czasem nawet piszą donosy i skargi, dosłownie robią wszystko by zniszczyć drugiego człowieka, a następnie w ciągu kilku godzin potrafią się „dogadać” i razem pod rękę kroczyć po zwycięstwo. Dziwi mnie postawa każdej z tych stron i zastanawiam się jakimi zasadami się kierują. Co powoduje, że „zapominają” co myślą i co wiedzą o innych osobach i mimo wszystko z uśmiechem na twarzy decydują się, na desperackie zachowania, żeby za wszelką cenę wygrać. Jeśli uważam, że ktoś jest krętaczem, czy po prostu jego postępowanie jest niezgodne z moimi zasadami, nie zapraszam go do współpracy, bez względu na to czy w danym momencie działa to na moją korzyść czy też nie. Wiem, że to co powiedziałem jest dość mocne, ale czy nie tak to powinno wyglądać?

O co chodzi z tym obiecywaniem stanowisk w trakcie walnego zgromadzenia? Łudzone są nimi osoby, które z założenia zostaną oszukane?

Możemy się z kimś zgadzać lub nie. Możemy kogoś lubić bądź nie. Możemy kogoś uważać za odpowiedniego na pewne stanowisko lub nie, ale musimy rozmawiać. Nie możemy też obiecywać wszystkiego, gdy potrzebujemy czyjejś pomocy, a później odwracać kota ogonem. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, ale powinniśmy się starać wywiązywać z tego co deklarujemy. Wracając do Pawła Nastuli, jeśli się z nim na coś umawiali i przez miesiące, kiedy był im potrzebny, podtrzymywali swoje ustalenie, to dla mnie nieetyczny jest tego finał. Finał, który uderzył nie tylko w niego, ale też w polskie judo. Nie wierzę, że podczas mistrzostw Europy, kiedy Paweł był jeszcze potrzebny jako wizytówka i twarz imprezy, gdzie bardzo się zaangażował, pewne decyzje nie były jeszcze podjęte. Uważam, że były, tylko najzwyczajniej w świecie z Nastuli można było jeszcze trochę wycisnąć. Nie chcę tu oceniać czy wybór Pawła, jego kadry i jego plan szkolenie jest najlepszy, ale chodzi mi o zasady, o zwykłą ludzką uczciwość. W zeszłym tygodniu odbył się konkurs na trenerów kadr. Nie wiem po co nazywać to konkursem skoro ja jeszcze przed jego rozpoczęciem na facebooku podałem inicjały wszystkich szkoleniowców na odpowiednie stanowiska i w pełni trafiłem. Przecież można było ich po prostu ogłosić i nie robić czegoś na pokaz. Dodam tylko, że związek zgodnie z obowiązującymi przepisami nie musi ogłaszać takiego konkursu. Zarząd może mianować na te funkcje najlepszych jego zdaniem szkoleniowców i po prostu wziąć za to odpowiedzialność. I dlaczego trenerów, a więc szkolenie, które dla związku powinno być najważniejsze, wybierano dopiero po tylu miesiącach. Może po prostu przed wyborami się nad tym nie zastanawiano i po wygraniu brakowało pomysłu?

Wkładasz kij w mrowisko. Padają z twoich ust bardzo mocne słowa. Czy środowisko judo jest gotowe by zmierzyć się prawdą?

Oczywiście, że tym wywiadem kilka osób urażę, ale moim zdaniem musimy mieć odwagę mówić co myślimy, choć czasem jest to trudne. Polityka polityką, poprawność poprawnością, ale uczciwość uczciwością. Można głosić opinie tylko w małych zamkniętych gronach, nie narażając się nikomu, ale wtedy to nic nie zmienia. Od grudniowych wyborów minęło już kilka miesięcy, podczas których choć z wieloma decyzjami się nie zgadzałem, to jednak ich publicznie nie wypowiadałem. Lecz jak długo można milczeć i udawać, że wszystko jest w porządku? Oczywiście mógłbym być bardziej poprawny politycznie, stonowany i nie do końca mówić to co myślę, ale czy o to chodzi?
Czy się boję, że ktoś będzie się na mnie odgrywał? Chyba nie, a jeśli nawet tak, to trudno, przynajmniej pozostałem w zgodzie ze sobą. Powiedziałem to co myślę, a chcąc nie chcąc, nawet te urażone osoby muszą się ze mną zgodzić, bo wewnętrznie wiedzą, że powiedziałem prawdę. Jestem w stanie stanąć przed każdą z nich z osobna lub przed grupą i obronić każde słowo z tego wywiadu i mówię to z pełną odpowiedzialnością. Każde zdanie mogę również rozwinąć i argumenty dodawać w nieskończoność. A jak będą chcieli to mogę porozmawiać z nimi jeszcze w kilku innych kwestiach, które skrzętnie są zamiatane pod dywan.

Czy ta bomba może coś zmienić?

Chyba lepiej by czasem coś wybuchło i następnie było lepiej dla naszego judo, niż ciągle psioczyć na siebie w zamkniętych grupach. Uważam, że zdecydowanie lepiej jest mieć odwagę i honor mówić co się myśli i ewentualnie za to oberwać, niż być tchórzem i chować się za fikcyjnymi profitami. Swoją drogą niesamowita jest dla mnie kwestia, że można się emocjonować i przyjmować za fakty niesprawdzone informacje nawet najpiękniej ubrane w głupkowate historyjki. Oczywiście to zawsze ma za zadanie zdyskredytować jakieś osoby lub grupy, a wychwalać i pracować na inne, tylko nie wiem jak można się na to nabierać. Szczególnie w naszym sporcie, gdzie tak często odwołujemy się do honoru, ukrywanie się np. za monitorem jest wyrazem największego tchórzostwa i obłudy. Dla mnie takie osoby powinny być eliminowane z naszej społeczności. Ostatnio w Internecie krąży list opisujący historię jak to było z Pawłem Nastulą i jest kierowany do rodziny judo. Ponieważ autor prosi, żeby go nie publikować, nie będę się odwoływał do jego treści. Zastanawiam się tylko po pierwsze czemu ludzie mają nie poznać prawdy, a po drugie dlaczego nie wysłano go też do mnie? Może po prostu za mało w swoim życiu zrobiłem dla polskiego judo i do tej rodziny najzwyczajniej nie należę.

To słowa, które mogą jednak trafić w próżnię. Gotów jesteś przebić głową mur?

Ale to nie jest z mojej strony krytyka dla samej krytyki. Jak powiedziałem wcześniej, ja nie zabierałem głosu od wyborów, bo uważam, że każdy powinien mieć swoją szansę. To raczej zarząd podejmuje decyzje zupełnie niezrozumiałe dla środowiska. I tak naprawdę to starałem się być i tak powściągliwy w swoich wypowiedziach. Kwestii do rozwiązania jest niestety dużo więcej niż zostało to tutaj poruszone, a mój głos jest tak naprawdę głosem bardzo wielu ludzi. Mam nadzieję, że w końcu zaczną głośno wyrażać to co myślą.

Część 1. Wiłkomirski: Każdy ma jedno nazwisko i jedną twarz. Dziwię się, że ludzie o tym zapominają.

źródło: http://www.grapplerinfo.pl

fot. Michał Firszt Fotografia