Szanowne koleżanki,
Szanowni koledzy,

Jestem trenerem w małym, podwarszawskim klubie. W młodości nie byłem wielkim zawodnikiem. Teraz jestem przeciętnym trenerem. Na potrzeby wielkich z polskiego judo, tudzież zwykłych złośliwców, chętnie sam określę się krótko – Mr Nobody. Nie aspiruję do żadnych funkcji, w żadnym „gabinecie cieni”. Niczego osobiście nie oczekuję od żadnego z kandydatów. I może właśnie dlatego pozwolę sobie podzielić z wami kilkoma spostrzeżeniami, bo być może nie są to tylko moje spostrzeżenia. Być może niektórzy z was uzyskają dzięki nim odrobinę szerszy obraz sytuacji.

Do napisania tego tekstu skłoniło mnie zaangażowane wystąpienie Pawła Nastuli, z którym zgadzam się w doskonałej większości w miejscach, gdzie opisuje on stan obecny, i – nie zgadzam z zasugerowaną terapią. Konkretnie – trudno mi zaakceptować osobę Jacka Zawadki jako najlepszego, możliwego prezesa PZ Judo.

Oto 3 powody mojej oceny.

  1. Istotną część programu Jacka Zawadki można było realizować na gruncie Warszawsko Mazowieckiego Związku Judo. Obecny kandydat był przez ostatnie kilka lat w kręgu osób, które miały realną władzę, miał obok siebie ( i ma nadal ) całkiem spore grono kolegów w zarządzie WMZ Judo, a tym samym – dysponował realnymi możliwościami sprawczymi. Dlaczego zatem nie podjął próby ich realizacji?
  2. W mojej ocenie aż 7 z 17 punktów programu Jacka Zawadki stanowią rzeczy oczywiste. Trudno byłoby znaleźć kandydata, który jest im przeciw. Oczywistość tych punktów sama w sobie nie jest jeszcze zarzutem, ale już fakt ich ogólnikowości….. Połączony z długim stażem funkcjonowania w środowiskowych „rozmowach przy kawie”_ – zdaje się sugerować, że niestety – nadal pozostaną tylko hasłami bez treści. Zapewne – do przedbiegów przed następnym kongresem.
  3. W mojej ocenie Jacek Zawadka reprezentuje środowisko, które „nic nie może w kwestiach etycznych”, które akceptuje wyroki rynku, tym samym akceptuje nieetyczne zachowania niektórych trenerów i działaczy sportowych. To tak w nawiązaniu do sytuacji mojego klubu, który niebacznie stanął na drodze Gwardii. Dla mnie sport – w tym judo – to coś znacznie więcej, niż fabryka medali.
    Pewnie jestem naiwny, ale w mojej ocenie nawet najdoskonalszy system szkolenia wsparty milionami sponsorów nie przyniesie pożądanych efektów, jeżeli nie zostanie oparty na fundamencie wartości. Wbrew pozorom daje się bardzo łatwo i dobitnie wyjaśnić mechanizm, dlaczego one są ważne. Oto on: medalistów i medalistek jest kilkoro, w najlepszym przypadku – jest to kilkanaście osób…Judo uprawia tysiące – ale tylko tak długo, jak długo nie mają dobitnie pokazane, że są tylko mięsem armatnim dla tych pierwszych. Lekceważenie małych i średnich klubów, brak szacunku dla przegranego na zawodach, bazarowe cwaniactwo w praktyce codziennego funkcjonowania na rynku, a nawet zwykły brak punktualności – takie cegiełki nie znikają w morzu cyfrowej informacji. Takie cegiełki są zauważane – w pierwszej kolejności – przez rodziców. Później – przez sponsorów. A później okazuje się, że zdolna młodzież przechodzi do bjj, grapplingu, karate, czy do kółka teatralnego….. Dlatego niektórzy mielą setki „płatników” na zajęciach, a wychowują 3 – 5 juniorów i …żadnego olimpijskiego seniora. Jednocześnie – cały czas wiodąc prym na zawodach dzieci, pouczając maluczkich i głosząc jedyne prawdy objawione.

Dlatego uważam, że choć Jacek Zawadka jest dobrym trenerem i miłym człowiekiem, to nie jest najlepszym kandydatem na prezesa w w tak trudnych czasach, jak obecne.

Ze sportowym pozdrowieniem
Andrzej Pilipczuk