źródło :Przegląd Sportowy
Wypracowaliśmy swój system szkolenia, ale pojawiło się komfortowe nieróbstwo, bo wydawało się, że zawsze jakoś te medale zdobędziemy, że wyskoczy jakiś talent – Wojciech Borowiak opowiada o zapaści polskiego judo.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Wyszkolił pan mistrza olimpijskiego w judo Pawła Nastulę. Był pan wyróżniony jako Trener Roku 1997. Nadal pracuje pan w warszawskim AZS AWF, ale nie udaje się wyszkolić kolejnego mistrza świata. Dlaczego?

WOJCIECH BOROWIAK: Może to zaskakujące, ale kryzys w polskim judo rozpoczął się już na igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku. Osiągaliśmy dobre wyniki i medale olimpijskie wprowadziły nas w stan uśpienia. Wypracowaliśmy już wtedy swój system szkolenia, ale pojawiło się komfortowe nieróbstwo, bo wydawało się, że zawsze jakoś te medale zdobędziemy, że zawsze wyskoczy jakiś talent. A tymczasem nie nadążaliśmy za zmianami. Ponadto nasze judo było wtedy dużo lepiej finansowane niż teraz. Przykładowo – mam teraz budżet na poziomie 30 procent tego sprzed dwóch lat. Natomiast koszt udziału zawodnika w europejskich zawodach, to już ogromne sumy.

PS: Bije się pan w piersi, że nie zdołał zażegnać kryzysu?

Niestety, ja też do tego przyłożyłem rękę, bo jak był Nastula – hegemon światowego judo – to wydawało się, że on będzie wieczny i niezniszczalny. Tymczasem wskutek różnych czynników jego kariera znacznie się skróciła. Powinien zdobyć jeszcze medal na igrzyskach w Sydney i podjąć próbę w Atenach. Dlaczego tak się nie stało? Niech ci, którzy do tego doprowadzili posypią głowy popiołem.
Więcej