Info Przegląd Sportowy. Na rozpoczęte właśnie zgrupowanie kadry dżudoków powołania dostali zawodnicy, którzy w Zakopanem się nie pojawią: Tomasz Kowalski, bo pojechał przygotowywać się do Japonii, oraz Urszula Sadkowska, bo nie ma licencji i zgody lekarzy…
Nie odpowiedział na zaproszenie Polski Związek Judo Tomasz Kowalski (66 kg) – najbardziej utalentowany i utytułowany zawodnik ostatnich lat. Choć raczej powiedzieć wypada, że „nie” wyszło od trenera Kowalskiego, Edwarda Faciejewa.

– Szlag mnie trafił, kiedy dowiedziałem się, że trener kadry Adam Maj przedstawił w ministerstwie sportu plan zgrupowań i przygotowań m.in. Tomka. To ja jeżdżę, pracuję z nim, płacimy z własnej kieszeni, bo na zgrupowaniach centralnych byliśmy w ciągu roku raptem 25 dni, a kiedy przychodzi do ustalenia tego, co Tomek zrobił i co zrobić jeszcze powinien, mnie nikt nie pyta o zdanie! Bo ktoś chce udawać, że przygotowuje Tomka do igrzysk. A moje zdanie jest zgoła odmienne. Jedziemy z Tomkiem za własne pieniądze do Japonii i tam będziemy się przygotowywać. Są tam zresztą wszyscy najlepsi: Francuzi, Niemcy, Holendrzy. Może i w Zakopanem „socjal” będzie lepszy od tego, jaki zastaniemy w Japonii, ale przeżyjemy.

Faciejew jak obiecał, tak zrobił: jest już w Japonii, co więcej – na koszt klubu zabrał jeszcze sparingpartnera dla Kowalskiego, który ma robić za worek treningowy. Ze skośnookimi dżudokami nasz reprezentant ma się spotykać na randori.

Perypetie Urszuli Sadkowskiej (plus 78 kg) to już telenowela. Jednego tygodnia dobrze (srebrny medal PŚ w Warszawie), innego źle (nie trenuje, nie ma zgody lekarzy). Ten ostatni scenariusz jest właśnie realizowany.

– To prawda, Ulka nie otrzymała zgody Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej, ale mimo to podjęliśmy treningi na własną rękę – mówi jej szkoleniowiec, Aleksander Wolski. – Liczymy na to, że po kolejnej wizycie w Warszawie, jednak zgodę otrzyma. Sadkowska nie ma także uaktywnionej licencji zawodniczej, choć w tej sprawie pisaliśmy do związku wielokrotnie. Bo jak się okazuje licencją taką wymachuje Tomasz Błach, prezes TS Gwardia Opole (taka jest też przy powołaniu przynależność klubowa Sadkowskiej – przyp. red.), klubu do którego Ulka nigdy nie należała. TS wyodrębniło się z dawnego KS Gwardia, w którym wraz z Ulką już nie jesteśmy od przeszło pół roku, bo wróciliśmy do Olsztyna, do UKS-u. By być w nowym klubie, należy do niego podpisać akces, płacić składki, itd. Na zmianę barw klubowych też trzeba podpisać zgodę. A takiej z naszej strony nie było. Ta licencja znalazła się w Opolu z pominięciem prawa. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest to forma szantażu, bowiem Ulka i ja wytoczyliśmy panu Błachowi sprawę, o to, że pobierał należne nam pieniądze. Postępowanie prokuratorskie już dobiegło końca. Ale my na ten handel odstąpienia od roszczeń w zamian za licencję nie pójdziemy. Całą sprawą zainteresowaliśmy posłankę z Olsztyna, panią Bublewicz, która ma złożyć interpelację u pani minister Muchy. Wiemy, że mamy przeciwko sobie braterski związek judo, jak nazywamy PZJ (Wiesław Błach, brat Tomasza, jest prezesem związku – przyp. red.).

Kto wypnie pierś…

– Dziś każdy ma swoje pomysły – mówi Jarosław Mroczko, pełnomocnik zarządu ds. przygotowań olimpijskich. – Oczywiście, w obu przypadkach możemy mówić o pewnej samowoli, ale co możemy zrobić? Sytuacja finansowa związku jest jaka jest, więc mnie pozostaje uszanować te decyzje. A że trenerzy Maj i Faciejew nie potrafią się dogadać, uzgodnić planów, to już inna sprawa. Sadkowska nie ma zgody startów i treningu, i dopóki lekarze jej nie dopuszczą, to będzie tak, jak jest. Kto przy zdrowych zmysłach zgodzi się, by startowała? Dziś wszyscy są mądrzy, ale gdy sukcesów nie będzie, to jestem pewien, że winnych też nie będzie – dodaje Mroczko.

Nie da się ukryć, że w tle tych wydarzeń leżą ambicje – kto będzie miał olimpijczyka (w przypadku Sadkowskiej – Olsztyn czy Opole), kto stanie w narożniku maty (przypadek Kowalskiego), kto wreszcie wypnie pierś do ewentualnych medali i wyciągnie rękę po – również ewentualne – olimpijskie premie…

Marian Czakański