Ciężkie kłopoty judo. Kryzys zamiast olimpijskiego medalu?

źródło: http://www.przegladsportowy.pl/

Urszula Sadkowska miałaby szanse na olimpijski medal, ale zniknęła i nie startuje. Wszystko przez kryzys w polskim judo.
Urszula Sadkowska, 27-letnia wicemistrzyni Europy z 2009 roku i brązowa medalistka z ubiegłego roku, po raz ostatni widziana była na tatami pod koniec sierpnia. Wystąpiła na MŚ w Paryżu, stoczyła trzy walki, z których dwie wygrała i… ślad po niej zaginął. Zawodniczka Gwardii Opole nie pojawiła się nawet na mistrzostwach Polski, rozgrywanych w Opolu pod koniec października. Nie było jej też w kadrze, która pojechała na zgrupowanie i turniej Grand Slam do Japonii. Co się stało?

– Jestem u siebie w Olsztynie. Inni pojechali do Japonii, ale głównie na swój koszt. Mnie na to nie stać – mówi otwarcie. Jej trener Aleksander Wolski też nie owija w bawełnę. – Nie mamy sponsora, a Polski Związek Judo nie ma pieniędzy – wyłuszcza Wolski. Dla najlepszej w Polsce judoczki zabrakło grosza, żeby walczyła o olimpijską kwalifikację do Londynu? – To nie tak – oponuje trener koordynator kadry Adam Maj. – Gdyby Ula była gotowa do startów, szukalibyśmy dla niej pieniędzy, ale ona sama po MŚ poprosiła o przerwę – uzasadnia. – Związek mówił, że Ula jest słaba, nieprzygotowana, bo w ten sposób maskowali brak pieniędzy. W lipcu miała pojechać na dwa obozy za granicę, ale jej nie wysłali. Wzięła udział w zgrupowaniu w Giżycku, jednak zachorowała, leżała w łóżku i spotkała się z zarzutem, że się leni i nie trenuje. Była tak rozżalona, że chciała to wszystko rzucić i wracać do domu – ujawnia trener Wolski.

– To był dla mnie ciężki okres, źle się czułam. Nie ćwiczyłam i wtedy usłyszałam, że nie ma pieniędzy na wyjazdy. Do Giżycka przyjechał prezes Wiesław Błach i kazali mi trenować – opisuje Sadkowska.
Zawodniczka trenowała, później się jednak zbuntowała. Przed mistrzostwami Polski wysłała pismo do klubu w Opolu, że nie wystartuje. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. – Po mistrzostwach otrzymałam z Gwardii powiadomienie, że mnie zawiesili, bo nie reguluję składek. Tymczasem składki zawsze były potrącane ze stypendium. Ale od kilku miesięcy klub mi nie płaci. Zawiadomiłam przed mistrzostwami, że nie wystartuję, gdyż nie są dostałam stypendium – mówi rozżalona. Na domiar złego u ojca zawodniczki wykryto raka płuc i spadły na nią dodatkowe obowiązki opiekuńcze. Wolski potwierdza, że od lipca jego wychowanka nie otrzymuje z klubu środków do życia. – Ula mieszka i trenuje ze mną w Olsztynie, jednak od 2008 roku występowała z licencją Gwardii. Taka była umowa, którą podpisali kierownik Tomasz Błach i skarbnik Jacek Jęchorek.

Teraz podobno miało się okazać, że ta umowa jest nieważna, bo w imieniu klubu podpisały ją nieupoważnione przez zarząd osoby. Czyli co, przez cztery lata Ula reprezentowała barwy klubu, nie będąc do tego uprawniona? – dziwi się Wolski, który zawiadomił organa ścigania, bo w Gwardii mówiono nawet, że trener też nie jest członkiem klubu i nie przysługują mu nagrody za sukcesy Sadkowskiej. Swoje roszczenia oszacował na około 25 tysięcy złotych.

Chcą jej dać wolną rękę

Kierownik Gwardii Tomasz Błach, młodszy brat prezesa PZJ, Wiesława, wyjaśnia, że Sadkowską zawiesili, bo nie wywiązała się z obowiązków. – Miała wystartować na MP, ale zaczęła coś wymyślać. To bzdura, że ukaraliśmy ją za niepłacenie składek – utrzymuje. Lecz potwierdza, że klub od pewnego czasu nie wypłacał jej stypendium.

– Mamy kłopoty finansowe – mówi. – Motorem całej sprawy jest Wolski. My chcemy zawrzeć porozumienie i dać judoczce wolną rękę – dodaje.

Na dobrej drodze

Podobnie jak kiedyś w przypadku Beaty Maksymow, mówi się, że Sadkowska osiągałaby lepsze wyniki, gdyby była lżejsza. Ona przyznaje, że waży za dużo i walczy z tym. Kilkakrotnie już stosowała polecane jej metody dietetyczne, lecz żadna nie przyniosła rezultatów. – Waga spadała powoli, czułam się za to osłabiona, miałam fatalne wyniki badań – opowiada. Żyje ze skromnego stypendium Ministerstwa Sportu i Turystyki, tzw. ścieżki olimpijskiej. Do końca roku ten zasiłek ma zapewniony. – Nie wiem, co będzie potem. Zaczęłam mocno trenować, podjęłam studia, robię prawo jazdy, jeżdżę z ojcem do szpitala i tak mija czas – mówi.

W warszawskim COMS powstał specjalny zespół, w którym jest psycholog, terapeuta, dwie dietetyczki. – Do kwietnia ma zejść z wagą do 150 kg – mówią trenerzy. – Ona usiłuje wyjść na prostą, a ja staram się jej pomóc – utrzymuje trener kadry Adam Maj i zwraca uwagę, że w nowym roku związek otrzyma pieniądze i wtedy wyśle Sadkowską na zagraniczne zawody.